Projekt 365

Udanego WILD'a?! Zasadniczo ja nawet nie planowałam WILD'a Wink

To znaczy owszem, cieszę się z tego efektu, który uzyskałam, ale zasadniczo wyrobiłam sobie niezbyt pochlebną opinię o technikach bezpośrednich...

	Cytat:
	Czytając kiedyś techniki doszedłem do wniosku że wyjście z ciała musi być naprawdę bardzo trudne, i samo przejście przez proces "wychodzenia" jest bardzo ciężki i często na nim się kończy.

A ja właśnie uznawałam, że w TEORII proces jest prosty Wink

Nie wiem, czy wiara w OOBE mi przeszkadza, chyba bardziej moje myśli w takich momentach. Autentycznie myślę o tym, czy naprawdę wykonałam jakiś ruch, czy nie, czy wywołałam zmianę itp. Wink

To psuje mi niezmiennie wszystkie względnie udane próby od początku grudnia. Po prostu zaczynam analizować sytuację przed jej opanowaniem, chociaż od miesiąca obiecuję sobie robić to w odwrotnej kolejności.
Ale skoro u mnie wygląda to właśnie tak, to chyba najlepiej będzie następnym razem jakoś pozbyć się tych myśli i spróbować przezwyciężyć ten opór, który mam wrażenie, że coś mi stawia. Raz, w grudniu to mi się udało, dlatego, że nie myślałam, tylko parłam Wink

Tak jakby pozostało we mnie tylko zdecydowanie, nic więcej. Czy w mojej sytuacji to pomoże? Ewentualnie rozważam rozciągnięcie siatki nad łóżkiem Wink

Post został pochwalony 0 razy

	Cytat:
	Udanego WILD'a?! Zasadniczo ja nawet nie planowałam WILD'a

Bardzo prawdopodobne jest że nawet autor pierwszej wersji WILD'a przeżył go spontanicznie, to dość częsta sytuacja.

Nie analizuj prób, bo to tylko przeszkadza. Myślenie jest wrogiem wszelkiego WILD'a. I absolutnie nie sądź że coś stawia ci blokadę, bo tak będzie.

Post został pochwalony 0 razy

Próba 74 - równowaga?

Czyli, że nie działa, bo wcześniej się udało Wink

A zasadniczo to w to nie wierzę. Nie działa dlatego, że znów umysł mi odpływa. Niestety domownicy wrócili, to i z dołączenia do SSILD'a WBTB nici. A pewnie by pomogło. Najlepsze jest to, że tak jakby mi się sam alfa budzik włączył, obudziłam się parę minut przed budzikiem, wyłączylam go zanim zadzwonił Wink

Normalnie to NIGDY celowo alfa budzika nie używałam, ale od rutyny reguluje mi się samoistnie jak widać Wink

Post został pochwalony 0 razy

Alfa-budzik działający nieświadomie jest rzeczą powszechną i z pewnością każdy tego doświadczył.

Post został pochwalony 0 razy

Próba 75

Właściwie nie zdziwiłam się, że nie zadziałało. Różne niemiłe przeżycia minionego dnia sprawiły, że poszłam spać pełna ponurych myśli. Zaczęlam odwalać ćwiczenia Roberta Bruce'a, sama nie wiem, w czym miały mi pomóc, ale ostatnio różne dziwne rzeczy robię... Niby szłam spać o dziesiątej, z powodu aktywności domowników za ścianą zeszło mi do dwunastej. Ehhh...
Pobudka o czwartej. Jednak znów bez WBTB. Ale drugą wersję SSILD'a zrobiłam dokładnie tak jak w instrukcji, stąd wyjątkowo realne sny. Znów przyszło mi na myśl, że zanim zaczęłam przygodę z SSILD'em, nigdy w snach tak nie odbierałam wrażeń dotykowych Wink

Post został pochwalony 0 razy

Próba 76 i 77

Nie wyszły obie. Z powodu wywołanego przemęczeniem odpływania. Ech, a z babcią na karku trudno w WBTB, a nowy plan zajęć skutecznie rozwalił mi cykle snu. Na szczęście jutro jakimś cudem wolne, to i może tej nocy spróbuję SSILD + WBTB. Ale sny coraz bardziej realistyczne pod względem odczuwania...

Post został pochwalony 0 razy

Próba 78 - Blech...

Zassdniczo to popsułam już na samym początku, przez położenie się spać o pierwszej... Odpływałam, znów w ten dziwny sposób, że bez paraliżu szarpały mnie jakieś nagłe skurcze. Budzik zadzwonił mniej więcej za dwadzieścia piąta. No i gdyby nie kombinacje siostrzyczki, która niby to się uczyła, a na przemian budziła się i zasypiała nad książkami przy zapalonym świetle, to może pokusiłabym się o WBTB... Ale w ten sposób i babcia co chwilę się budziła, to jakbym tylko spróbowała, od razu byłaby awantura Sad

Dlatego zasnęłam w trakcie trzeciego cyklu SSILD lub tuż po.
Pamięć snów niezła, chociaż ostatnio zaniedbuję dziennik snów. Ale widocznie SSILD w nocy + ćwiczenia medytacji i wyciszania umysłu za dnia dają znacznie lepsze efekty.

Post został pochwalony 0 razy

Próba 79

Znów zepsułam. Tak, późnym pójściem spać też. Ale postanowiłam zignorować to i po prostu bardziej przyłożyć się do SSILD'a o czwartej. Tym razem w trakcie nawet przytomna byłam i zasnęlam dość szybko. Żeby potem trwać do rana w bardzo płytkim zawieszeniu między snem a jawą... Nie wiem, co się ostatnio ze mną dzieje, że aż tak psuje mi próby. Mam kłaść się o wiele wcześniej i potem robić WBTB, ale w takiej pełnej wersji jak w 4+1 ?!?

Post został pochwalony 0 razy

Do SSILD pełne wybudzanie jest zazwyczaj za długie. Po obserwacji prób powinnaś wiedzieć jakie rozbudzenie ci potrzebne. Do tego dochodzi odpowiednia manipulacja koncentracją w czasie techniki. Bo niewielka jest granica pomiędzy bezsennością a szybkim zaśnięciem i sukcesem.

Post został pochwalony 0 razy

Próba 80 - no i brak mi słów

Tym razem to dopiero popsułam, a mimo wszystko ponury podziw nadal czuję.
Zaczęłam jakieś ćwiczenia od OOBE i wizualizacji już przed dziesiątą - o tak, wreszcie chodzę wcześnie spać. Tyle, że aktywność domowników uniemożliwiła mi cokolwiek do wpół do dwunastej... Potem jakieś chore sny, dość płytkie, krótki epizod FA, znów płytkie sny... Budzik nastawiony na czwartą, pobudka samoistna kwadrans po trzeciej... Tak, bo jakoś tak czułam, że ktoś jest w pokoju. Nie, nie hipnagogi. Babcia przyszła zobaczyć godzinę na zegarku z fluorescencyjnymi wskazówkami Wink

Idę do łazienki, myję twarz, idę do kuchni coś wypić. Tym razem przykładam się do rozbudzania, czytam prawie godzinę. No i jadę z SSILD'em, niby dobrze... Tylko żadnym cudem zasnąć nie mogę. Po godzinie walki rezygnuję. Czytam do rana bo spać nijak się nie da.
Co jest w tym najlepsze? Mianowicie jak na to, że spałam niecałe cztery godziny tej nocy, przez cały dzień czułam się fizycznie doskonale, w lesie na spacerze zrobiłam łącznie ładne parę kilometrów, wieczorem jeszcze prawie trzy pokonałam biegnąc bez przerwy i praktycznie do tej pory nie czuję zmęczenia... Nic już nie rozumiem, ale podoba mi się to w jakiś sposób Wink

Podsumowanie

10 dni (nocy) SSILD'a - coś pomiędzy wersją pierwszą a drugą w większości przypadków.
1 raz krótkie FA
1 raz stan podobny do OOBE, zepsuty przeze mnie

Pamięć snów lepsza, ale jednocześnie sen dziwnie się spłyca. Nie wiem czemu, może to przewlekły stres tak wpływa.

Post został pochwalony 0 razy

Próba 81

Nawet zaczęłam wcześniej. Chyba pierwszy raz myślę, że brakuje mi tej dodatkowej próby SSILD'a przed snem. Jak co noc od jakiegoś czasu przed snem tylko wizualizacje.
Zamierzałam obudzić się o czwartej, ale samoistnie obudziłam się przed trzecią. Trudno, widocznie tak ma być. Wyłączam budzik i robię SSILD'a od razu, tej nocy bałam się już ryzykować WBTB, skoro to aż tak na mnie działa. Zasypiam w trakcie. I dalej biała plama, amnezja, nic, pamięć snów nagle spada. Nie rozumiem czemu...

Post został pochwalony 0 razy

Próba 82 - coraz gorzej...

Nie wiem, czy przewlekły stres i depresja nie psują mi eksperymentu. Coś tam niby przed snem robiłam, wizualizacje i takie tam, ale pamięć snów słaba. Pobudka najpierw samoistna, potem z budzikiem. Dwie próby SSILD w wersji drugiej. Obie bezskuteczne, bo sen dziwnie płytki - stres?!? Ale te najpłytsze sny z nerwową atmosferą właśnie zapamiętałam. Nic przyjemnego, teraz nawet we śnie nie mam spokoju, albo błagam kogoś o pomoc, albo się tłumaczę, albo usprawiedliwiam sama przed sobą albo sama siebie oskarżam... Paranoja.
Czy ciężki okres na jawie może wpłynąć na drastyczny spadek skuteczność wszelkich metod na LD?!?! Bo innego wyjaśnienia już nie widzę, dlaczego tak się ostatnio wszystko psuje...

Post został pochwalony 0 razy

Próba 83 - szkoda słów

Zaczęłam wizualizację po dziesiątej. Tak, raczej z dobrym nastawieniem, więc odpada nastawianie się z góry na porażkę. Bo już czas najwyższy na jakikolwiek efekt Wink

No i w siostrę jakby demon wstąpił, po całym dniu apatii nagle wściekła aktywność, doskonale słyszalna przez papierowe ściany bloku... Jeszcze przed północą, kiedy prawie zasypiałam, wpadła mi do pokoju bezczelnie ukraść modem. W ten sposób przez kolejne godziny nie moglam zasnąć, znów jakiś płytki stan na granicy jawy, prawie ciągłe przebudzanie - nie, zdecydowanie to nie było FA. Na krótki czas pełnoprawny sen, przerwany przez budzik o trzeciej. Robię SSILD'a, odpływam, potem znów sen się spłyca i tak do rana, kiedy czuję ogólną rezygnację i niechęć. Nie wiem, co jest grane.

Post został pochwalony 0 razy

Próba 84 i 85 - powolny powrót?

Wtorek/środa

Zasadniczo nic, chociaż postarałam się naprawdę jak nigdy. Przeczytałam ten dziennik parę stron wstecz, starałam się powtórzyć to, co najlepiej na mnie działało. Zatem jadę od wpół do jedenastej z super kombinacją "ćwiczenie na intuicję"→wizualizacje do OOBE→pierwsza wersja SSILD. I spać. Efekt? Super wyraźne sny.
Pobudka przed trzecią, właściwie samoistnie trochę przed budzikiem. Dziwne o tyle, że to było samoistne wybicie z fazy REM, sądząc po czasie od "przeżywania" snu do przebudzenia.
Powtarzam nie tylko SSILD, ale całą kombinację, tym razem SSILD w wersji drugiej. Zasadniczo brak efektów, ale z doświadczenia wiem, że w moim przypadku potrzeba kilku dni z rzędu doskonałego starania.

Środa/czwartek

Tu właściwy powolny powrót. Żałuję tylko, że zaczęłam dopiero po jedenastej, zamierzałam wcześniej. Powtarzam cudowną kombinację z poprzedniej nocy i zasypiam. Efekty trochę dziwne ale są. Najpierw sen o OOBE, który przechodzi w FA, co ostatecznie daje efekt "snu we śnie". W następnym śnie mówię nawet coś takiego, że miałam dziwny sen Wink

Szkoda tylko, że od dawna RT prawie nie robię, bo w takich sytacjach to by się przydało...
Potem znów wyraźniejsze niż zwykle sny, pobudka o wpół do czwartej...
Hmmm, dlaczego nie dołączyłam do tego WBTB... Z powodu aktywności siostrzyczki? Wink

Trochę odpływałam w czasie SSILD'a, ale kilka cykli zrobiłam. Tym razem bez efektów. Nad ranem sen znacznie się spłycił, budziłam się i znów odpływałam kilka razy. Nie, to nie było FA...

Post został pochwalony 0 razy

Próba 86 - uwaga, będzie dziwnie!

Czyli efekty osiągnięte przeze mnie nie do końca takie, jak planowałam i niedokładnie w taki sposób, jak oczekiwałam, ale mimo to obiecujące...
Zasadniczo plan był taki jak przez ostatnie dni. Do łóżka o dziesiątej, super kombinacja stosowana ostatnio, zakończona pierwszą wersją SSILD'a i może bym zasnęła. Niewiele brakowało, zebym zasnęła, ale aktywność rodzinki skutecznie mi to uniemożliwiła. Myśląc "ludzie, ale mnie wk***", idę do łazienki. Szlag mnie trafiał, było wpół do dwunastej. Spróbowałam znów SSILD'a, ale jakoś nie mogłam, zasnęłam z trudem, nie pamiętając snów.
Pobudka około trzeciej, parę minut przed budzikiem. Tym razek ok. 20 minut rozbudzania, skoro godzina to za długo. 4 cykle drugiej wersji SSILD'a. I za diabła nie mogę zasnąć, nie wiem, w jakim stopniu z powodu tego, co we mnie siedzi, a w jakim z frustracji spowodowanej niewiarą w powodzenie tej nocy. Robię coś w rodzaju "ćwiczenia na intuicję", żeby zatrzymać gonitwę myśli i w jakikolwiek sposób zdołać zasnąć. Nie wiem, ile to trwa, ale wchodzę w jakąś dziwną fazę. Nawet nie czuję paraliżu, coś mi każe wywołać mentalnie ruch obrotowy otoczenia względem mnie. Robię to, głównie po to, żeby nie wyjść z tej fazy.
No i następuje chwilowe rozmycie, ciemność i przechodzę do snu Wink

Jakbym salto zrobiła i spadła z łóżka w drugim pokoju. Myślę sobie, że to sen, chyba pierwsze prawdziwe LD Wink

Nie musiałam robić RT ani nic, głównie myślałam, żeby się ogarnąć i wstać. Przechodzę z salonu w moim mieszkaniu... do korytarza w rodzinnym domu. Tam jakby nadal była noc, w korytarzu było zapalone światło. Widok rozmywa się przed oczami, to pewnie od chaosu w moich myślach. Koncentruję się na skrawku futryny, czekam nieruchomo, aż będzie lepiej. Kątem oka widzę kogoś, ignoruję go, przechodzę do kuchni. Niepokojąco podobnej do tej w mieszkaniu w Wawie. Znów prawie tracę widok, skupiam wzrok na talerzu, próbuję się uspokoić. Pomaga.
Przechodzę do innego pokoju, cały czas staram się "badać otoczenie" jako, że żadnego planu nie miałam i nie liczyłam na sukces tej nocy. Widzę kątem oka mamę, ale wygląda jak atrapa, element scenografii. Nie podchodzę do niej, widzę kawałek wolnej ściany obok grzejnika. Schylam się i zamierzam przejść przez nią - niezbyt dobry pomysł, jako, że wiem, że stale tracę kontrolę i mogę odpłynąć w zwykły sen. Z latania dlatego zrezygnowałam, zresztą pisałam już, że nawet w zwykłych snach latanie było dla mnie kłopotliwe.
Próbuję przejść, przebijam ścianę ręką. Ręka i ściana stają się podobne do mgły, jako, że kontrola opuszcza mnie na dobre Wink

Daję ostatni krok, otacza mnie ciemność. Czuję się, jakbym leżała zamurowana wewnątrz ściany...
Tu nastąpiłoby pewnie zwyczajne wywalenie, gdyby nie skończyło się FA. Tak, powinnam napluć sobie w twarz, że odzwyczaiłam się od RT po przebudzeniu, ale nie chciałoby mi się myć potem lustra Wink

I znów efekt snu we śnie, jako, że po FA jestem niby na łóżku, myślę o tym, że miałam LD... Zresztą sen super wyraźny, jak w realu... Rozglądam się, próbuję wyciągać jakieś wnioski. Widzę rozsypane zielone kartki na łóżku, próbuję zbliżyć je do światła i przeczytać. Tu niespodzianka Wink

Wbrew temu, co czytałam o snach, mogłam urywek tekstu przeczytać kilka razy, nie zmieniał się. Nie wiem, jak z resztą kartek, nie mogłam sprawdzić, jako, że to nie było już LD...
Pobudka samoistna wpół do szóstej. Czuję ponury podziw. Próbuję powtórzyć stymulację, zachęcona i trochę oszołomiona.
Zasypiam i nawet w którymś momencie snu mam jakby przebłysk, patrzę wielokrotnie na jakiś cyfrowy zegarek po to, żeby sprawdzić, czy może jestem wyjątkiem potwierdzającym regułę. Ok. 80% zmian po kolejnych zerknięciach. Nie, nie uświadamiam się wtedy, bardziej to krótki epizod snu o LD. Potem kolejne sny, super jakość. Pierwszy raz we śnie zwracam uwagę na zmysł smaku, kiedy jem ciastka. Ale to też nie LD, mimo realności.
Przeżycia tej nocy utwierdziły mnie w wierze w OOBE. To, co udało mi się osiągnąć jest zupełnie odmiennym doznaniem niż to, co przydarzało mi się wcześniej. Dwa tygodnie temu (no i w poprzednich przypadkach, wyjąwszy sny o LD/OOBE) zmieniła się jedynie moja osoba, tutaj było to kompletnie inne postrzeganie i kompletnie inna przestrzeń, nawet nie jak wirtualna rzeczywistość, trudno to wyjaśnić. Nie rozstrzygam, na to jest jeszcze za wcześnie, ani nie porównuję. I jedno i drugie przeżycie jest niesamowite, chciałabym jeszcze wiele razy doświadczać obu, badać możliwości.
Drugi wniosek - WILD jest skuteczny wówczas, gdy wychodzi PRZYPADKIEM. Ponadto tylko wówczas nie jest tak nieprzyjemny Wink

Post został pochwalony 0 razy