"Jezusi" z kosmosu

Nie bede się rozpisywał ze szczegółami co działo się zanim sen stał się LD. Zwyczajna kraina chaosu i absurdu. Np. ktoś pokazuje mi jak można wykorzystać dziecko-żółwia(nie pytajcie mnie jak to wygląda)...przyczepia się skóro-pancerz do koła i są piękne, odporne na zderzanie kołpaki....jazda po pustkowiach Azji mniejszej w powozie cygańskim, ciągnionym przez 3 .....ziemniaki, puźniej 3 jamniki szczekają wokół B. Marleya, ...itd....w końcu, na niebie pojawia się UFO( w znaczeniu gości z kosmosu).
Tutaj( z racji,że w dzieciństwie miałem wiele snów z UFO), pojawia się myśl, jakby to było fajnie wejść, zobaczyć ufo tak na prawde a nie we śnie tylko. Cieszę się, że w końcu nadszedł ten dzień. Statek jest ogromny...jakieś 150metrów średnicy. Rozglądam się w około, czy ktoś jeszcze jest tego świadkiem. Ku mojemu zdziwieniu, jestem na tłocznej ulicy jakiegoś nowoczesnego miasta. Zastanawiam się, co to może być za miasto i przypominam sobie jak tu trafiłem, chcąc przypomnieć sobie jego nazwę. W tym momencie zyskuję ŚWIADOMOŚĆ tego że śnię. Reakcja ludzi jest różna od Ado Z. Boją się, robią zdjęcia, przechodzą obojętnie, są tacy co cieszą się i podskakują. Sen staje się klarowny i wszystko dzieje się jakgdyby pomimo mnie. To znaczy mam silne wrażenie, że jestem świadkiem jakiegoś zdarzenia, wiedząc jednocześnie że to sen.Ciężko wyjaśnić. Ufo ląduje na czymś w rodzaju lotniska w parku, gdzie muszę zbiec po dłuuugich schodach.Wiedząc że śnię, decyduję się na skok przez barierkę. W trakcie lotu nabieram prędkości, boję się że "złamię " sobie noge czy coś i że sie obudzę. Zwalniam prędkość przez wystawienie dłoni. W tym czasie widzę że coś na kształt policjii, zaczyna odgradzać ciasnym szeregiem gapiów od statku, a ja ląduję zaraz za ich plecami. Zanim wylądowałem , podleciałem szybko(na supermana;))pod sam statek i się ukryłem za jakimiś dziwnymi, galaretowatymi przewodami, które zasysały coś z ziemi.
Jak do tej pory jestem rozpieprzony świadomością we śnie, oraz realizmem i ciągłością treści snu. Wszystko jest jak najbardziej logiczne(zakładając wizyte z kosmosu za logiczną). Chodzi mi o skutkowo-przyczynową logikę rzeczywistości. Temat jest jeden, chwila wydłuża się tak długo, aż nie zmienię swojego położenia. Do Statku podjeżdża limuzyna+pełno motorów z policją. Ze statku wychodzą....Jezusy!
Każdy kosmita wygląda jak uniwersalny, europejski wizerunek Jezusa Chrystusa, tyle,że wszyscy są sklonowani jakby.Identyczni. Ubrani są w jakieś obcisłe stroje szare, przez to całość tej delegacji wygląda dosyć komicznie. Nie chcę tu nikogo urazić, pamiętajmy że to sen, ale..wyobraźcie sobie Jezusa z długimi włosami w kombinezonie a la super hero.
Wychodzą i witają się z jakimś kolesiem w garniturze, który wysiadł z limuzyny. Wszyscy idą do środka.Zamyka się właz. Rzeczywistość jest tak "twarda", że nie mogę na nią wpływać.Np. nie moge zrobić dziury w statku, żeby tam wejść, ani nie udaje mi się teleport. Decyduje się wyjść z ukrycia i wbiegam do statku w ostatniej chwili jak zamykał się właz. Ludzie na zewnątrz zaczeli coś wrzeszczeć, ale już ich nie usłyszałem W środku....grał ktoś w DOOM'a, albo oglądał "alien'a"? ha! nic z tych rzeczy. Wszystko jest zrobione jakby z galaretki kolorowej i są tylko kąty proste wszędzie. całość coś na kształt labiryntu. Dużo elementów w stylu tetris:D
Zakradam się za odgłosami rozmowy, jednocześnie przypominając sobie o śnie z lokajem, którego starałem się złapać. W końcu widzę dziurę w podłodze, a tam w innym pomieszczeniu, "Jezus" przywódca, pokazuje przywódcy ludzkości( o twarzy lokaja!) urządzenie. nie będę opisywał, chociarz dokładnie pamiętam jak wyglądało.Coś na kształt silnika V tyle że z 3 końcami..Jezus mówi:
- musicie to wyłączyć!Przez waszą "działalność" nie ma śniegu na dalekich planetach, a przez to ginie miliardy żyć w innych galaktykach
Przywódca ludzkości na to:
- Nie wyłączymy, możecie ich(te zagrożone życia) sprowadzić do nas, na Ziemię i Księzyc.
Jezus:- Nie będziemy z wami handlować życiami!! Wyczuwam w tym momencie wysokie napięcie u wszystkich. Doznaję dziwnego wrażenia: Wiem, że to sen, tak jak wiem że teraz siedzę, ale wszystko wymyka się z pod kontroli. Nie mam odwagi zawołać: ej wy tam! ani nic w tym stylu, powoli kiełkuje we mnie myśl, że powinienem się z tego wybudzić. Potem dzieją się rzeczy straszne. Obstawa ludzika, masakruje obstawe "Jezusa", ten wysyła jakieś światło w kierunku ludzika,ten zaczyna się dusić. Ja też. Krztuszę się.Boli. Co za idiota? przecież to sen. Przestaje oddychać w ogóle i zeskakuje do tego pomieszczenia. Niestety nic nie widzę(blask i straszny dźwięk) wystawiam rękę i siłą woli wysyłam"chmurę ciemności" Przez co można coś dojrzeć w tym blasku. Przez chwilę zmierzam się na "moce" z Jezusem, niestety dwuznaczność tej sceny mnie rozbraja, po prostu nie mogę walczyć z kimś takim. Decyduję się na skok w najbliższą ścianę galaretkę. W tym momencie przenoszę się jakby do innego wymiaru. Zachowuję świadomość w świecie, który nie jestem w stanie opisać. Jest zbyt...matematyczno ....dziwny, i kolorowy. Rozbraja mnie własna świadomość istnienia, jestem w stanie w którym już nie wiem "czym" jestem, została tylko czysta świadomość istnienia(obserwator), także wiem że śnię, ale już nie traktuję tego jako wizji mózguw czasie REM, ale inny wymiar, który istnieje w wszechogarniającej czasoprzestrzeni tak samo jak Wisła czy Missisipi na Ziemi.Boję się ,że już sie nie wrócę.
Nie chcę już śnić i sie wybudzam.
Cały ten opis jest jedynie krótkim wycinkiem, streszczeniem, ale zaoszczędzę już wam czytania;)

Post został pochwalony 0 razy

No wielkie gratz Salvador tylko pozazdrościć LD, ale trzeba przyznac ze pod koniec byl troche yyy ... "straszny " xD tak czy siak gratuluje

Post został pochwalony 0 razy

Bardzo fajna relacja. :) Takie bogate doświadczenia jak to, skutkują potem zwykle lawiną świadomych snów i innych akcji, jak też lepszą formą we wchodzeniu w trans. :-) Tak więc - zazdroszczę. ;-)

Post został pochwalony 0 razy

Również zazdroszczę, bardzo oryginalny sen...

Post został pochwalony 0 razy

nie ma co zazdrościć...taka wizja była raczej straszna.Zresztą zaraz po przebudzeniu byłem przekonany, ze gdzieś tam w Pentagonie, czy jeszcze gdzieś u tych mundurowych, tajnych bubków, napierdziela takie urządzenie, przez co mamy tzw,"efekt cieplarniany", zresztą może był to faktyczny przekaz z kosmosu? Niestety, zdaje się że skierowany nie do tego gościa co trzeba;)

Post został pochwalony 0 razy

Jak to nie do tego co trzeba?? Teraz już wiesz jakie masz przeznaczenie, może następne LD będziesz miał o ratowaniu Ziemi przed wielkim Jezusem xD. Zazdroszcze snu bo był naprawdę ciekawy, zaskakuje mnie że podobnie jak mój twój umysł w nocy wymyśla coś naprawdę debilnego Smile

)

Post został pochwalony 0 razy