Forum Świadomego Śnienia! - psajko.pl Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Nalewy dążenie do świadomych snów - REBOOT
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Odpowiedz do tematu    Forum Świadomego Śnienia! - psajko.pl Strona Główna » Relacje / Dzienniki Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Nalewy dążenie do świadomych snów - REBOOT
Autor Wiadomość
Nalewa
Senny Podróżnik


Dołączył: 27 Lis 2012
Posty: 969
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kleszczewo (Trąbki Wielkie)
Płeć: Kobieta

Post
Z powodu przeziębienia i uporczywego bólu głowy, który męczy mnie od kilku dni poszedłem spać odrobinę szybciej. Położyłem się na plecach, relaksowałem się i skupiałem na tym by wejść do świata snów. Nie udawało się, więc położyłem się w embrion i zasnąłem jak ręką odjął. Obudziłem się o 3:39. Chciwie napiłem się wody, poczym postanowiłem sobie uciąć drzemkę bez utraty przytomności, leżałem w relaksie i transie. Leżałem tak spory kawał czasu, leżałem i leżałem, czekałem na budzik i nic. Czyżbym źle odczytał godzinę, niemożliwe. Sprawdziłem jeszcze raz zegar, była 1:34.
- NANIIIIIIII SOREEE
Coś się stało. Albo byłem we śnie, albo cofnąłem się w czasie, albo źle odczytałem godzinę i wtedy z pewnością była 23:39, a nie 3:39 jak się zdawało na początku. Wolałbym to drugie szczecze powiedziawszy. Po lekkim mindfucku zrobiłem test rzeczywistości, zasnąłem, obudził mnie budzik i wróciłem do szarej codzienności.


Post został pochwalony 0 razy
Pon 7:34, 15 Sty 2018 Zobacz profil autora
Nalewa
Senny Podróżnik


Dołączył: 27 Lis 2012
Posty: 969
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kleszczewo (Trąbki Wielkie)
Płeć: Kobieta

Post
Sen #1: Siedziałem pod oknem w sali od biologii, pani od polskiego oddawała dawno napisane już rozprawki. Szczególną uwagę zwróciła  u niej jedna praca, którą przeczytała na głos. Po chwili spostrzegłem, że czytana praca należy do mnie.
- I co pan ma na swoje wytłumaczenie? - zapytała polonistka z szyderczym tonem
- Jaa... Przecież ta praca napisana jest dobrze i z sensem!
- Z sensem, z sensem powiadasz? Proszę mi powiedzieć co oznacza ta eksterioryzacja?
- No wie pani. OoBE.
- Nie, nie wiem. Z czego to pojęcie i co znaczy?
- Eh. Wychodzenie z ciała, termin ten pochodzi z okultystycznej terminologii.
- Okultystycznej powiadasz. A czym jest okultyzm.
Chwila zastanowienia.
- Wiedzą tajemną.
- Wiedzą tajemną - powtórzyła - tak więc nie wszyscy ją znają, bo jest tajemna. Następnym razem postaraj się pisać prościej, używając powszechnie znanych słów i treści, a nie jakieś sekretne dyrdymały.
Mówiąc to podeszła do mnie i oddała pracę. Niedostateczny, z plusem.


Post został pochwalony 0 razy
Śro 7:31, 17 Sty 2018 Zobacz profil autora
Nalewa
Senny Podróżnik


Dołączył: 27 Lis 2012
Posty: 969
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kleszczewo (Trąbki Wielkie)
Płeć: Kobieta

Post
?̶̡̺̣͎̤͎̻͓̗̄̏̃ͅ?̸̲̞͚̺̩̪̝ͩ̿ͭ͆̋͛͞?͓̙͍̤̞̥͆ͥ́Ṣ̪̝͓̰̜͒ͦ͐Ê͎̺̮͎͉̮̭̘͗N̴̦̜͑̈́͌͝͝?͍̩̠̤̝͇ͤ͐͒͆͌̇͐ͣ?̖̰̫̪̦̰̫̀̒̏͠?̛̗̏ͨ͌́͆ͩ̐̀


Dzień zbliżał się ku końcowi. Tygodniowy wyjazd w ********** dobiegł końca, wszystko co dobre kiedyś się w końcu kończy, niestety. Powoli zacząłem sprzątać mój, wynajęty na ten czas, pokój. W międzyczasie zastanawiałem się, po co mi było potrzebne pięć krzeseł ogrodowych przy stoliczku, ale patrząc na nie uśmiechałem się, jakbym miał dobre z nimi wspomnienia. Za oknem zauważyłem też kilka taboretów i krzesło obrotowe, które pewnie wyniosłem by te ogrodowe się zmieściły. Nie pamiętałem. Gdy już skończyłem sprzątać, zarzuciłem na siebie koc, bo na dworze było już dosyć zimno, i wyszedłem ze śmieciami. Kosz stał tuż przy drzwiach, więc nie musiałem daleko iść. Po wrzuceniu worka, spojrzałem jeszcze raz na dom w którym mieszkaliśmy. Był to drewniany, piętrowy góralski domek z czarnymi dachówkami, otoczony po bokach lasem, a mający za sobą niewielkie wzniesienie, z tórego było widać piękne jezioro, za którym wznosiły się góry. Idealnie pomiędzy dwoma górami zachodziło słońce, barwiące całe neibo na różowo-pomarańczowy kolor.

Stanąłem na wpomnianym wcześniej wzniesieniu by ostatni raz ponapawać się tym pięknym górskim widokiem. To były cudowne kilka dni ferii.
- Też tak myślę.
Usłyszałem głos pode mną. Dziecko, uśmiechnięte dosyć szeroko, lekko opalone, z czarnymi postawionymi na sztorc włosami.
- To były dobre dni.
Fałsz. W oczach tego dziecka wyczuwałem kłamstwo, a mimo to było ono uśmiechnięte jakby nigdy nic. Cieszyło się po prostu tym co miało, lecz tak naprawdę to co posiadało wcale nie przynosiło radości, wręcz przeciwnie, przynosiło sam ból. Mimo tego, dziewczynka ciągle dawała światu uśmiech, promieniujący szczęściem.
Pomarańczowy księżyc stanął pomiędzy sztytami gór, barwiąc niebo na granatowo. Gdzieniegdzie rozpościerały się czarne chmury, które można by porównać do czarnej farby, która była rozmanana pędzlem po ciemnoniebieskim płótnie.
- Ej, zadowol mnie - rzekła dziewczynka po chwili milczenia, ze łzami w ustach
- Że co proszę?
- Słyszałeś...
Zaskoczony, nie wiedziałem co zrobić. Przykucnąłem, przyłożyłem otwartą dłoń na piersi ośmiolatki i zacząłem jeździć w górę i dół. Jej twarz pokryła się radosno-bolesną ekstazą. Chyba dotarło do niej to, że szczęście jakie ma, nie jest prawdziwe, że sama sztucznie je wywołuje. Jednak nie chciała go przerywać, nie wiadomo czemu.

W dole ujrzałem ******, patrzącą z ukosa na mnie. W Z jej oczu od razu szło odczytać jej myśli, komentujące moje zachowanie, jedno słowo, które idealnie wszystko streszcza: "żałosne". Tak, jestem żałosny. Wszystko co do tej pory robiłem było takie. Tego już nie zmienię, nie ważne jak bardzo bym tego chciał. "Ale możesz się zmienić". Usłyszałem głos stojącej na dole dziewczyny, głos jej myśli, które wyczytywałem przez jej oczy. Przypomniałem sobie wczorajszą naszą rozmowę (która notabene była moim snem sprzed 3 miesięcy), w której obiecałem jej coś, lecz nie pamiętałem co. Skończyłem tarmosić dziewczynkę, przeprosiłem za moje zachowanie i nie czekając aż wyjdzie ze zdziwienia udałem się spowrotem do mojego pokoju.

"Muszę wreszcie wynieść te krzesła ogrodowe". Zebrałem je wszystkie, wsadzając jedno w drugie i wyniosłem przez okno. Później złapałem krzesło obrotowe i ponownie przechodząc przez okno wniosłem je do mojego mieszkania. Gdy już je postawiłem, usłyszałem głos:
- Co robisz?
Był to ******.
- Sprzątam krzesła.
Lecz jego pytanie nie dotyczyło krzeseł, dotyczyło mojego życia. Wiedziałem o tym dobrze, jednak moja dosłowna interpretacja jego wypowiedzi była mechanizmem obronnym, by nie myśleć za głęboko o pytaniu. Spojrzałem na zegar. Wybiła godzina 24. Ostatni dzień się znów się rozpoczął.

Zaproponowałem ********* herbatę, ten jednak oburzył się i wyszedł, trzaskając za sobą drzwiami. Jeszcze raz spojrzałem na zegar. Tik, tak, tik, tak. Wahadło za szybą poruszało się z niewyobrażalną gracją, wskazówki, będące złotymi nożami wskazywały kilka minut po północy, słońce dalej zachodziło. Za oknem zobaczyłem jak ******* idze na wzgórze, ubrana w szarą bluzę i jeansy, z pięknymi, złocistymi i rozpuszczonymi włosami. Czemu nie miała ze sobą koca w tak zimny dzień, nie wiem. Kolejny raz, nie pamiętam który, zacząłem przypominać sobie wczorajszy dzień.

Leżeliśmy na strychu, na belkach podtrzymujących dach. Otuleni w czerwony kocyk rozmawialiśmy o życiu. Moim życiu, patrząc z góry przez dziury w stropie na wszystkich tych, których uważałem, że są dla mnie ważni, jednak do których nic tak naprawdę nie czułem. Udawałem, tylko dlatego aby móc z nią rozmawiać, aby mogła dawać mi rady, które sprawiały że była szczęśliwa i dla rozmów, które zbliżały nas do siebie. Ona była jedyną osobą, do której kiedykolwiek czułem jakieś przywiązanie. Rozmowa toczyła się długo, dosyć długo, zmieniała swe tory, a my byliśmy szczęśliwi, jednak osobiście tego nie czułem. "Jesteś ślepy, lecz tego nie widzisz", mówiły jej oczy.

Po skończonej retrospekcji poszedłem do jej pokoju, wziąłem czerwony koc i poszedłem na wzgórze w nadzieji, ze dalej tam będzie siedzieć i w nadzieji na szczerą rozmowę, która uporządkuje mi wszystko. Te wszystkie chwile nie mogą pójsć na marne. Nie mogą, lecz czułem we wnątrz, że przepadną. Utraconej przyszłości już się nie odnajdzie, sny, które mam to jedyne momenty, w których będziemy jeszcze szczerze szczęśliwi.

Dotarłem na górę, dalej tam siedziała. Otuliłem ją kocem, a z jej oczu wyczytałem: "Czy musi tak być?", po czym spojrzała na czarne niebo...


Post został pochwalony 1 raz
Pon 12:53, 05 Lut 2018 Zobacz profil autora
Nalewa
Senny Podróżnik


Dołączył: 27 Lis 2012
Posty: 969
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kleszczewo (Trąbki Wielkie)
Płeć: Kobieta

Post
Sen #1: "Agent 007 zgłasza się do rozpoczęcia misji." Tymi słowami napisanymi do kolegi na messengerze ropocząłem śledzenie brata mniejszego, który podejrzliwym krokiem kierował się w stronę opuszczonej fabryki, w pobliżu szkoły muzycznej w Gdańsku. Instynktownie zasłaniałem się za śmietnikami i skrzynkami na listy, płotami i krzakami aby nie zostać zauważonym. Gdy już wszedł na posesję fabryki, brama momentalnie się zatrzasnęła i nie miałem zbytnio możliwości dostania się do środka. Obkrążyłem ogrodzenie wokół, nie było najmniejszej szansy aby się niepostrzeżenie prześlizgnąć, ale misja nie mogła zostać porzucona.

Postanowiłem skorzystać z płytkiej wiedzy o tym, że śnie i przeskoczyłem przez część ogrodzenia zrobionej z blachy falistej (co z tego że obok była zwykła siatka z dużymi oczkami) w nadzieji że po drugiej stronie nikogo nie będzie, tak też było. Stałem naprzeciwko dużego budynku z cegieł, z gdzieniegdzie położonymi łatami z cementu. Nie chciałem wchodzić do środka, także postanowiłem obserwować co się dzieje wewnątrz z okna. Wziąłem beczkę leżącą nieopodal, podstawiłem pod ścianę i na nią wszedłem.

W środku zauważyłem cały pokój obłożony opakowaniami z klocków LEGO. Prawdopodobnie pustymi, bo podłoga tonęła w tychże zabawkach, a kilka osób przebranych w habity ochoczo się nimi bawiło. Jeden z nich, trzymając wikinga na białym koniu szturmował na zamek swojego kolegi. Jego znajomy obok budował coś na kształt pani Simpson, tylko że nie miał zbytnio niebieskich klocków więc używał różowych i czerwonych w nadzieji, że nikt nie zauważy. Brat którego wcześniej śledziłem wyjął spod sutanny opakowanie klocków z nowo wypuszczonej serii dla nastolatek. Cieszył się jak dziecko, które wygrało miśka na loterii. Aż się serce radowało patrząc na jego radość.

Uznałem, że misja zakończyła się sukcesem. Odkryłem, że bractwo opatów kradnie w Trójmieście klocki i zabawia się nimi w opuszczonej fabryce. Zadowolony z odkrycia kolejnej tajemnicy zdałem relację koledze, udając się na SKM (Szybka Kolej Miejska). Niestety, spóźniłem się na pociąg i zauważyłem jak odjeżdża. "O nie, nie dam Ci uciec". Korzystając z sennych zdolności skoczyłem na dach niebiesko-żółtego pojazdu, jednak krzywo wylądowałem i spadłem obok. Zdenerwowałem się. Postanowiłem znowu skorzystać z moich zdolności i pobiegłem z prędkością bliskiej prędkości dźwięku na następny peron, aby tam już normalnie wsiąść do środka.

Biegłem wzdłuż torów. Z idealnym timingiem wbiegłem przed pociąg zanim wjechał on do tunelu. Gdybym tego nie zrobił, prawdopodobnie musiałbym biec w tunelu za nim i nie zdążyłbym znowu wsiąść. Po chwili byłem już na przystanku, lecz zauważyłem tam *******, więc postanowiłem że wsiądę na kolejnym by z nim nie gadać, bo za nim nie przepadam. Na następnym przystanku spotkałem jakichś znajomych z osiemnastki *******. ale ich olałem i stałem obok nich. Nie poznali mnie na szczęście.

"Pociąg do stacji /*%$#??> odjeżdża za trzy minuty". Nareszcie, byłem na czas. Dokończyłem relację koledze na fejsbuku i wyłączyłem telefon. Pociąg już się zbliżał. Jednak, to nie był mój pociąg. Był to jakiś futurystyczny, dwu osobowy, czarny samochód przypominający Voklswagena Beetle poruszający się po torach. W środku siedziała Kim Kardaszian i pozdrawiała okolicznych podróżnych. "Chyba pomyliłem przystanki."


Post został pochwalony 0 razy
Czw 10:39, 08 Lut 2018 Zobacz profil autora
Nalewa
Senny Podróżnik


Dołączył: 27 Lis 2012
Posty: 969
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kleszczewo (Trąbki Wielkie)
Płeć: Kobieta

Post
Pozdrawiam Isabelę co mi inkubuje sny o ciastkach

/////////////////////////

Sen #1: Apokalipsa. Nadchodziła apokalipsa. Ciastka zaczęły... ożywać. Na niebie latały długie tasiemce, przypominające te z NieR:Automata i złożone z mojego ulubionego rodzaju wypieku - herbatników z agrestową galaretką na wierzchu polaną gorzką czekoladą wyprodukowane przez doktora Gerarda (sen zawiera śladowe ilości lokowania produktu). Słońce zamieniło się na złociście świecące zbożowe crunchy, chumry przypominały ptasie mleczko, a niebo czerwoną oranżadę. Na dodatek, jakby we wszystko wchodziło życie. Wszystko zamieniało się w słodycze i ożywało. 

Jako przedstawiciel nadrzędnego gatunku na ziemi czułem się w obowiązku wytoczenia partyzanckiej akcji w celu osłabienia przeciwnika. Wziąłem z szafki opakowanie ciastek, kruchych z różanym dżemem na wierzchu, blender i udałem się do piwnicy aby rozpocząć tortury. O dziwo czekała już tam na mnie siostra, trzymając w ręku kilka tabliczek czekolady. Zamknąłem za sobą szczelnie drzwi, zaświeciłem światło, podłączyłem blender do prądu i odpaliłem, wrzucając całe opakowanie naraz w paszczę urządzenia. 

Kiedy ostrza zaczęły kroić małych przeciwników ziemi, zaczął wydobywać się z nich agonalny dzwięk wołający o zemstę. W tym samym momencie drzwi do piwnicy zaczęły się trząść i łamać, a ze szczelin zaczął wydobywać się zielony śluz. Pomyślałem, że to koniec, prawdopodobnie były to ostatnie chwile mojego życia. Drzwi się otworzyły, wleciał jeden z olbrzymich agrestowych tasiemców i wirującym ruchem zaczął przecinać wszystko na swojej drodze, w tym także, oczywiście, mnie.

///////////////////

Sen #2: Byłem w podziemnej bazie znajdującej się tuż pod jakąś willą. Była to jedna z tajemniczych budowli postawiona przez humanoidalne ciastka, które rozwinęły się kilka lat po wybuchu elektrowni atomowej w Polsce. Miałem na sobie szary skafander i jakiś karabin, który potrafił strzelać bez przeładowywania. Przed moimi oczami widziałem swój pasek życia i mapę podziemnej bazy. Zółte obszary należały do ciastek, niebieskie zostały odbitę przeze mnie i moich towarzyszy, którzy byli ze mną równolegle na misji. Komunikowaliśmy się poprzez telepatyczne radio.

Akcja trwała dosyć długo, chodziliśmy w kółko i wybijaliśmy co się da. Spotkałem przeróżnej maści potwory, takie podobne do tych z serii DOOM i Residental Evil, tylo że złożone w całości z ciastek. Mapa zaczęła zapełniać się na niebiesko. Nagle, moi towarzysze zaczęli ginąc, jeden po drugim w zatrważającym tempie, a mapa znowu stawała się żółta. Poszedłem sprawdzić co się dzieje.

Widok zaczął przełączać się z pierwszej osoby, na izometryczną kamerę trzecioosobową. Wszedłem do pomieszczenia, w którym zginął ostatni z moich członków załogi. Byłem w jakimś biurze, na środku leżało rozszarpane ciało. Podeszłem by zbadać czy zostały jakieś ślady po napastniku. Nagle, z wentylacji wyskoczyło komaropodobne-cybernetyczne coś i wstrzyknęło mi w ciało jakiś jad. Odruchowo zacząłem strzelać do mutanta. Nic to nie dawało, był kuloodporny, a wokół lataly cyufry "0" oznaczające, że nawet nie zraniłem potwora. Sam zacząłem przemieniać się w ciastka. Po chwili byłem jednym wielkim ciastkiem w kształcie bobasa.

Wkurzyłem się i zatrzymałem grę, po czym załadowałem zapisany wcześniej stan gry i rozpocząłem misję od nowa. Nie mogłem sobie pozwolić na zostanie ciastkiem.


Post został pochwalony 0 razy
Sob 10:11, 10 Lut 2018 Zobacz profil autora
Nalewa
Senny Podróżnik


Dołączył: 27 Lis 2012
Posty: 969
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kleszczewo (Trąbki Wielkie)
Płeć: Kobieta

Post
Dzisiaj była seria 3 fałszywych przebudzeń, następujących jedno po drugim w kolejnych fazach REM. Budziłem się we śnie, nie zwracając uwagi że to może być sen i szedłem w życie. Po pobudce z każdego z nich (w rzeczywistości po REMie) miałem wrażenie że we śnie przeżyłem tak jakby pół dnia. Tyle miałem informacji ze snu, chociaż sen mógłby się wydawać 10 minutowy. Trzeba się przymusić do nawyków TR po przebudzeniu bo zapominam ciągle o tym i LDki marnuje.

Informacje ze snów obejmowały (to co najbardziej pamiętam):
• godzinę wychowawczą na matematyce na której to pani pytała się kto nie będzie pił, a ja jako jedyny momentalnie się zgłosiłem, po czym ludzie wokół zaczęli też się zgłaszać po chwili zastanowienia. Wspomnienie to było kalką sytuacji z rekolekcji, gdzie było niemalże identyczne (położenie ludzi i zgłaszanie się). Niezgadzalo się tylko miejsce i temat.
• rozmowę z kolegą na fejsbuku na temat mojej i jego przyszłości z kobietami, będąca przełożeniem moich myśli podczas zasypiania pierwszy raz.
• codzienne moje rutyny

Zdaje się, że sny przekształciły moje wspomnienia z dnia wczorajszego w fabułę snu, może ma to związek z funkcją zapamiętywania, nie wiem.


Post został pochwalony 0 razy
Czw 7:27, 15 Lut 2018 Zobacz profil autora
Nalewa
Senny Podróżnik


Dołączył: 27 Lis 2012
Posty: 969
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kleszczewo (Trąbki Wielkie)
Płeć: Kobieta

Post
Wstałem o 0:23, przeczytałem parę wiadomości na fejsie i postanowiłem zrobić WILDa. Odwracając strone na której spałem (z głowy wskazującej północ na południe) i obserwując przestrzeń pod powiekami wchodziłem w sen. Co chwila zdawało mi się, że słyszę swój budzik. Sen rozpoczął się przed moim domem, jednak okolica wokół niego była lekko odmieniona. NIe było wzniesień, i dołków ziemia była równa i płaska w całym obszarze. Za domem znajdowała się dziwna plantacja fioletowych kapust. Zawuażyłem, że pod lasem coś się dzieje i udałem się w tamtą stronę.
Zadzwonił budzik. Jakiś dziwny, nie mój. 

Obudziłem się w łóżku, wyskoczyłem z łóżka jak to mam od niedawna w rutynie. Zastanawiając się kiedy  piosenka Hayami Saori została stawiona spojrzałem na godzinę. 2:28, jednak z trudem mogłem ujrzeć godzinę. W ogóle moje oczy były jakieś zaklejone, przez co ciężko było mi przesunąć palcem po ekranie. Próbowałem tak z dobre kilkanaście sekund, po czym zauważyłem jak w pokoju obok zaświeciło się światło. Musiałem obudzić domowników, więc z impetem uderzyłem telefonem o stół, aby się wyłączył. Byłem świadomy tego, że nie mam możliwości otworzenia klapy i wyjęcia baterii z obwodu lepszym sposobem.

Jednak nie udało się wyłączyć tym sposobem budzika, co gorsza, tylko muzyka się przez to zmieniła na jakąś elektroniczną muzykę taneczną, która wprost proporcjonalnie do czasu przyspieszała. Leciała ciszej niż piosenka co poprzednio, więc raczej nie powinna obudzić domowników, więc położyłem się spowrotem do łózka w nadzieji że kiedyś to coś przestanie grać. Gdy się tak jednak położyłem na moją twarz zaczęły padać dziwne promienie.

Spojrzałem za okno. Intensywnie świecił księżyc. Co z tego że był w złej fazie, był piękny. Nieco większy niż normalnie, ale piekny. Zabarwiał czarne niebo na granat. W ogóle, jakiś taki dziwny. Wryłem się w niego jak zahipnotyzowany. Wielki, biały, świecący rogal miał na mnie dziwny wpływ. Zaczął on pulsować wraz z niebem w rytm basów z muzyki grającej na telefonie. Całe niebo falowało i świeciało. A ja poczułem w środku mnie jakieś dzikie instynkty. Czułem jakiś dziwny przyrost siły, jak moje caiło się zmienia. Narastała we mnie agresja, zęby się powiększały, zmysły wyostrzały. Po chwili zmieniłem się w jakąś bestię. Wyskoczyłem za okno i wrzasnąłem w stronę księżyca. Był to bardzo potworny krzyk, który powodował, że rzeczywistość wokół falowała tak jak niebo. Księżyc tej mocy miał jakieś dziwne działanie.

Krzycąc tak obudziłem się z przyspieszoną akcją serca i strachem. Przerażony i z wytrzeszczonymi oczami obróciłem się na bok, zwinąłem w kulkę i zasnąłem jak dziecko w nadzieji że ponownie taki sen się nie przytrafi.


Post został pochwalony 0 razy
Pią 5:06, 16 Lut 2018 Zobacz profil autora
Nalewa
Senny Podróżnik


Dołączył: 27 Lis 2012
Posty: 969
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kleszczewo (Trąbki Wielkie)
Płeć: Kobieta

Post
Pewnego razu znalazłem się w białej przestrzeni, jak tej z Matrixa. U góry biało, po bokach, podłoga też biała, wszystko białei takie jasne. Nieopodal na białym prostokącie siedziała Ofelia wraz z Maksymilianem stojącym obok niej. Obydwoje patrzyli się na mnie i zapraszali mnie wzrokiem do rozmowy. Podszedłem do nich i rozpoczęli mi dawać wskazówki jak mam osiągnąć to co chcę. Początkowo miałem skupić się na Lucid DayDreamingu, opierając się na ospałej drodze w modelu Contenteo. Tradycyjny WILD nie wchodzi w grę.

Odkąd to mi powiedzieli starałem się być w miarę świadomy podczas odpływania myśli przed snem. Kluczem było zachowanie świadomości tego co się dzieje i że zasypiam. Na dniach nauczyłem się czegoś co nazwałem sobie roboczo Bordersurfing, czyli balansowanie na granicy jawy i snu. Leżę sobie zasypiając, tracę poczucie ciała i czuję jakbym wchodził w sen. Znajduję się w jakimś miejscu, widzę wszystko jak w rzeczywistości, ale nie jest to sen. Coś bardziej w stylui półsnu. Nie wiem jak objawiają się wrzeciona snu, ale możliwe że to to. Po kilku sekundach wracam do stanu czuwania, paraliżu, zwyczajnego NREMu. I tak sobie leżę i balansuję na tej granicy i czekam, aż ktorykolwiek "mini" sen przekształci się na pełnoprawny. Trochę czasu to zajmuje i praktycznie pamiętam kilkanaście takich mini snów. Zdaży się też, że podczas tego usnę bądź mnie wywali i będę leżał całkowicie obudzony. Tak jak z serfowaniem, chwila nieuwagi i albo spadniesz do moża (zaśniesz), albo fale wyrzucą Cię na brzeg (wybudzisz się całkowicie). Kiedyś opiszę to lepiej i bardziej, na razie testuję i obserwuję na czym dokładnie polega. Ale dzisiaj i wczoraj dzięki temu miałem LDki, więc progress jest.


Post został pochwalony 0 razy
Sob 8:24, 24 Lut 2018 Zobacz profil autora
Nalewa
Senny Podróżnik


Dołączył: 27 Lis 2012
Posty: 969
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kleszczewo (Trąbki Wielkie)
Płeć: Kobieta

Post
Położyłem się spać jak zwykle o dwudziestej i zacząłem serfować na granicy. Straciłem poczucie tego kim jestem, gdzie jestem i co robię. Raz wydawało mi się, że śpię w szkole, ktoś obok mnie przechodził i patrzał jak na jakiegoś wariata, raz spałem na plaży i grzałem się w promieniach słońca, raaz po prostu unosiłem się w trójwymiarowej pustce. Generalnie teleportowało mnie w różne miejsca i zabierało świadomość chwili obecnej i mojego stanu. Przytomność była jedynym czynnikiem, który pozostał.

W jednym z dalszych mini-snów (jakoś 30 minut po rozpoczęciu serwofania, poczucie prawdziwego ciała było szczątkowe, nie zanikło całkiem). Leżała przede mną stara kobieta. Libido mi się podniosło, a ona była chętna. Jednak nie chciałem jej penetrować, więc wsadziłem swoją rękę w mocno zużytą i niewysoce atrakcyjną pochwę. Była tak rozepchana, że bezproblemowo mogłem wsadzić całą rękę. W trakcie masturbowania partnerki, czułem jakbym walił tym samym samego siebie. Gdy ona doszła, ja doszedłem też i wybudziłem się z polucją.

Pomijając część nocy, obudziłem się o północy. Księżyc był ładny, pomarańczowy, po sprawdzeniu powiadomień i wiadomości na telefonie poszedłem serfować dalej. Wkrótce znalazłem się we śnie, popatrzyłem na swoje dłonie. Były dosyć kobiece. Poszedłem obejrzeć się w lustrze. Moje przypuszczenie się sprawdziło, byłem dziewczyną. W sumie moje jedno z moich marzeń się dzięki temu spełniło. Ubrany byłem w niebieską koszulę i jeansy. Po dogłebnym przeanalizowaniu doszedłem do wniosku, że byłem w ciele Ziry. Fryzura, wyraz twarzy i strój odpowiadał temu ze zdjecia które niegdyś mi wysłała.

Wyszedłem z domu, była noc, niebo fioletowe od latarni. Aura otoczenia dosyć niepokojąca, ale znajoma. Przypominała tę z koszmarów albo z moich dziwacznych snów odbywających sie w mojej wsi, ale nie zanosiło się aby był to koszmar. Poszedłem w stronę sklepiku wiejskiego, jedynego w okolicy. Po chwili usłyszałem radosne krzyki, wycia samochodów i odgłosy imprezy.

Pobiegłem (czy też poleciałem) momentalnie w stronę z którego się wydobywały. W między czasie obok mnie ze znacznie większą prędkością przejechał wóz strażacki, driftując. Zacząłem go gonić. Dotarłem tak aż do skupiska ludzi obserwujących zakręt niedaleko domu państwa ****. Wśród nich zauważyłem panią Grażynkę, moją ulubioną sąsiadkę, która wrzeszczała na cały regulator dopingując karetce, która na sygnale wzięła zakręt, również driftując. Postanowiłem się jej wypytać o co w tym wszystkim chodzi.
- Czy może mi pani powiedzieć, co się tutaj dzieje?
- Jak to Kamilku, nie widzisz, wyścigi! AAAaaaaa - krzyknęła w radosnej ekstazie, przykładając pięści do policzków i skacząc jak dziecko, kierując oczy do góry - aaaaaaaa... Ty nie wiesz jak ja się cieszę na to wydarzenie.
Tak więc w naszej wsi urządzono serię nielegalnych wyścigów samochodowych.

Nagle na ramieniu poczułem czyjąś dłoń. Znajoma (jak mi się wydawało) głowa przybliżyła się do mojego ucha, poczym wyszeptała:
- Nie zapomnij, że to sen...
odwróciłem się momentalnie, nikogo tam nie było.

[Jakieś dziwne efekty, tak jak analogowy telewizor śnieży]

Ojciec zerwał pościel z mego łoża i krzyknął, żebym przestał się masturbować. Mój penis wielkości 2 metrów, wsparty na dwóch kółkach, przypomnający armatę wyrzucał co jakieś 3-5 sekund kulę armatnią. Wyrzucał to dobre określenie, bo te kule nie leciały, tylko się staczały z lufy i pionowo opadały w dół. Członek mój przypominał takie wielkie jedno działo, które ma się przyjemnosć oglądać w filmach o wojnie secesyjnej. 

Generalnie nie byłem w swoim pokoju, ściany były zielone, a za oknem był krajobraz niczym namalowany w paint'cie. Zniknąłem momentalnie ojca, pstryknięciem palców powróciłem moje ciało do normalności i wstałem. Sprawdziłem godzinę i datę. 72 nonemvember 2727 roku, godzina 72:27. Zrobiłem TR, poczym się wybudziłem w rzeczywistości.


Post został pochwalony 0 razy
Nie 9:19, 25 Lut 2018 Zobacz profil autora
Nalewa
Senny Podróżnik


Dołączył: 27 Lis 2012
Posty: 969
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kleszczewo (Trąbki Wielkie)
Płeć: Kobieta

Post
Nie licząc fałszywych przebudzeń to:

//////////////////

Sen #1: Znajdowałem się znowu w tym dziwnym ośrodku wczasowym, co kiedyś. Każdy budynek był nietypowy, nieregularne schody, pokoje które wchodziły jeden na drugi we wszelaki sposób, drzwi prowadzące co chwila do innego pomieszczenia. Dom w Szymbarku się przy tym chowa, chociaż widać że był pierwowzorem projektów. Stałem w kuchni jednego z budynków, patrząc się na *******. Miała podkrążone oczy, roztrzepane jednak ładnie spięte włosy, ubrana była w lawendowy dres, brak makijażu.

Po chwili podeszła do mnie, rozłożyła ramiona i mocno przytuliła. Mówiła, że rozumie swoje błędy, że przeprasza, że rozumie moje błędy i wybacza. Rozumiałem o co jej chodzi, lecz zanim zdążyłem coś odpowiedzieć, jej ramiona zwiotczały, mięśnie przestały się napinać. Upadła na ziemię. Podniosłem ją momentalnie, pełen przerażenia i troski o nią. Położyłem na kanapie i zadzwoniłem po pogotowie.

Gdy przyjechał lekarz, nakazał mi wyjść z pomieszczenia i ciepliwie czekać. W między czasie zacząłem przygotowywać rosół bo zbliżała się pora obiadowa. Gdy już połączyłem wszystkie składniki, drzwi do pokoju się otworzyły, a w nich stał internista, z posmutniałą miną.
- Muszę panu coś oznajmić, - rozpoczął swój wywód - otóż pańska [...] cierpi na bardzo rzadką chorobę zwaną dąsek.
Bardzo dobrze wiedziałem, czym jest ta choroba. Ze względu na niedoczynność nadnerczy, z wątroby wydzielała się substancja zwana neodokstryną, która powodowała, że chory umierał w przeciągu dwóch lat ze względu na wyniszczający wpływ tej substancji. Niestety, jest to nieuleczalne.

Rzuciłem doktorem pod ścianę i pobiegłem do mojej ukochanej. Stała pod oknem, wpatrzona pustym wzrokiem w niebo. Zapłakany przytuliłem ją i przyłożyłem jej głowę do swej piersi. "Wszystko będzie dobrze", kłamałem sobie w myślach. Do pokoju weszła moja mama, popatrzyła na mnie chwilę, pokazała okejkę będąc zadowolona że wyrosłem na takiego mężczyznę i wyszła. Potem jeszcze raz spojrzałem w oczy *******.

///////////////////

Wybudziłem się nieruchomo i rozpocząłem DEILDa

///////////////////

Sen #1.5:Stałem w oknie zapatrzony na niebieską puszkę po ropie naftowej. Byłem na jakimś 3 piętrze. Wziąłem kapsel leżący pod ręką i rzuciłem w nadziei że trafię w otwór beczki. Prawie mi się to udało. Sen zaczął się rozmazywać chwilę potem, gdy chciałem wyskoczyć przez okno i polecieć, więc zacząłem pocierać ręce. W tym momencie sen wrócił do normalności, lecz ja straciłem jasną świadomość.

Odwróciłem się w stronę pomieszczenia. ******* stała dalej obok blatu, tam gdzie ją zostawiłem. Podszedłem do niej, wyciągając parówkę ze spodni i powiedziałem by wzięła ją do ust, to pomoże na pewno na chorobę. Odmówiła, mówiąc, że nieapetycznie wygląda. Tak więc zanurzyłem krążki cebulowe obtoczone bułką tartą w głębokim oleju, biorąc w międzyczasie miskę z rosołem do ręki i przyłożyłem ją do wędliny. Chwilę potem mięso zmieniło kolor na ciemno brązowy, a posiekana marchewka i pietruszka mocno się do niego przykleiły. Doszły też krążki, więc dodałem je też do głównego dania.

Następnie wziąłem obrus i wyciąłem w nim dziurkę o odpowiedniej średnicy. Następnie położyłem się na stole, przykryłem się wcześniej przygotowaną płachtą, wystawiając przyszykowaną parówkę przez otwór i czekałem na ofiarę. Chwila minęła, zanim zauważyła że jakiś posiłek jest na stole. Podeszła i już miała wziąć do buzi i dać nam podwójną rozkosz, ale sen się skoczył.

Tak, parówka to penis.


Post został pochwalony 0 razy
Czw 9:55, 01 Mar 2018 Zobacz profil autora
Nalewa
Senny Podróżnik


Dołączył: 27 Lis 2012
Posty: 969
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kleszczewo (Trąbki Wielkie)
Płeć: Kobieta

Post
Sen #1: Wstałem z łóżka. Atmosfera i aura otoczenia wskazywała znowu na ośrodek wypoczynkowy. Wystrój pokoju także pasował. Prócz pewnego elementu, jakim był arsenał zgromadzony pod oknem, które było zakratowane. Wyjrzałem na zewnątrz. Plac przed moim mieszkaniem i okoliczny teren wyglądał jak strefa wojny. Wszędzie okopy, wały z worakmi piaskowymi, zielone ludziki biegnące bez wyznaczonego dokładnego celu. Jeden z nich wpatrywał się w moje okno. Zapewne był to ktoś, kto chciał mi zagrozić.

Wziąłem pierwszą lepszą broń, wycelowałem w tegoż osobnika i wystrzeliłem. Czysty strzał w środek czoła, kula przebiła głowę na wylot, pozostawiając tylko wydrążoną, cylindryczną dziurę. Krew nawet nie chciała lecieć, rana od razu zakrzepła. Kolega nieszczęśnika na moją zgubę zobaczył, że z mojego okna wydobył się strzał. Wycelował swoją bronią, pociągnął za spust, wycelował we mnie i zabił.

Wstałem z łóżka. Atmosfera ciągle taka sama. Podszedłem do okna. Widok był identyczny jak przed chwilą, z tą różnicą, że zamiast martwego gościa zauważyłem, że ciągle żyje i wpatruje się w moje okno. "A więc czas się cofnął". Wziąłem jeszcze raz ten sam karabin i wycelowałem. Znowuż zabiłem tę samą osobę, ale tym razem momentalnie schowałem się za ścianą, aby kolega umarlaka nie mógł mnie dostać. Nic bardziej mylnego. Jego kula przeszła przez ścianę.

Wstałem z łóżka. Za oknem ciągle wojna. Wziąłem tym razem inny karabin, pół-automatyczny. Zabiłem dwóch osobników wymienionych wyżej, po czym schowałem się za ścianę. Wybuch. Wstałem z łóżka. Powtórzyłem czynność, tylko tym razem schowałem się za wersalką. Pocisk burzowy wystrzelony prawdopodobnie z czołgu uderzył w ścianę, a sufit się zawalił i mnie zabił.

Wstałem z łóżka. W jedną dłoń chwyciłem automat, w drugą pocisk przeciw-czołgowy. Pif paf, po dwóch osobach. Strzał, po czołgu. Odwracam się. Z drzwi wyleciał granat. Bum. Wstałem z łóżka. Zdjąłem kratę z okna, zabrałem ze sobą karabin i pociski, wyskoczyłem z okna. Zabijając i strzelając gdzie popadnie biegłem przed siebie. Po chwili nadepnąłem na minę. 

Wstałem z łóżka. Nie ważne co robiłem, ciągle to samo. Nieprzerwany cykl życia i śmierci. Wstałem z łóżka, próbowałem przeżyć na polu bitwy, wstałem z łóżka, zabijałem, wstawałem, biegłem, wstawałem. Nic nie przynosiło wybawienia i przeżycia.

Zdesperowany, postanowiłem przerwać tę niedorzeczność. Wstałem z łóżka, rozejrzałem się po pokoju. Wyszedłem z mieszkania. Na podwórku spotkałem obserwatora. Zagadałem do niego. Rozmowa potoczyła się krótko. Okazało się, że był do mnie przyjaźnie przysposobiony. Reszta osób także. Dialog przyniósł najlepsze rozwiązanie, zamiast wrogów zyskałem przyjaciół.

Później wraz z pewną panną z wojska poszedłem do kuchni. Tam była taka dziwaczna lodówka, którą aby otworzyć, trzeba było włożyć w otwór piłkę od siatkówki. Co dziwne, otwór był za mały by takową włożyć, ale dzięki kompresji przestrzeni było to możliwe. Po włożeniu, lodówka się otwierała i podawała szklankę mineralnej wody, w kubku zrobionym z lodu. Postanowiliśmy przynieść wodę dla całego oddziału, lecz za szybko wrzucaliśmy piłki i lodówka się popsuła, kopiąc mnie prądem.


Post został pochwalony 0 razy
Czw 19:04, 08 Mar 2018 Zobacz profil autora
Nalewa
Senny Podróżnik


Dołączył: 27 Lis 2012
Posty: 969
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kleszczewo (Trąbki Wielkie)
Płeć: Kobieta

Post
//1//

Słodka gałązko oliwna, dlaczegóż w mym śnie się znowu objawiasz. Zjawiłaś się w mej szkole, trzy miesiące przed maturą na profilu matematyczno-geograficznym. Spotkaliśmy się na przerwie gdy szedłem do szatni, nie wiadomo po co. Na początku Cię nie poznałem... Nie, to nie to. Nie wierzyłem, że tu Cię spotkam, lecz dotarło do mnie. Z radości ścisnąłem Cię mymi ramionami, Ty odwazjemniłaś to również. Lecz po chwili próbowałaś się uwolnić, mimo iż nie chciałaś, lecz ja nie puściłem. Zbliżyłem się do Twojej szyji, podziwiałem zapachy Twych perfum, smak Twojej skóry. Do ucha szeptałem Ci czułe słówka. Lecz Ty zdezorientowantowana dalej się szamotałaś, bo przecież wokół byli ludzie i po takim czasie rozłąki za szybko na takie rzeczy... a jednak podobało Ci się. Zaiste, słodka była Twa skóra, a zapach błogie zawirowania głowy początkował. Byłaś ubrana w kremowy sweter, włosy spięte czarną gumką wprost pod kolor włosów. W oczach dalej widziałem dwie cudowne gwiazdy, jak za czasów kiedyśmy się przyjaźnili. Niestety zadzwonił dzwonek, musieliśmy się rozstać, jednak obiecaliśmy sobie, że się znowu spotkamy na następnej przerwie, i tak się stało. Przypomnieliśmy sobie stare dobre czasy, pofiglowaliśmy i cieszyliśmy się życiem, jednak wiedzieliśmy obaj, że to tylko było snem i że się wkrótce z niego wybudzimy.

//2//

Udalem się do pobliskiej Biedronki w celu zdobycia niezbędnych do przeżycia produktów spożywczych. Jednak podziwiając śliwki za 16,99 za kilogram złapało mnie dziwne uczucie, rozejrzałem się wokół i faktycznie coś nie grało. Tak, to był sen, znam dobrze to senne miejsce. Tak, znam te wszystkie miejsca. W snach niektóre (wszystkie) lokacje się powtarzają. Senna szkoła, senny sklep, senny ośrodek wypoczynkowy. Każde z nich się powtarza i się nie zmienia za bardzo w czasie. Podchodziłem pomiędzy półkami sklepowymi. Nabiał, warzywa i produkty zbożowe, wszytko było poukładane jak zawsze. Co nie Maksymilianie, co stoisz za mną? Tak, tak, dobrze mówisz, w snach istnieją miejsca które są stałe, nie musisz powtarzać tego do czego przed chwilą doszedłem. Lepiej mi powiedz co mogę zrobić, by być w nich świadomy. Co, nie powiesz? Dostałem już wskazówki? No trudno, będę dalej brnął tak jak robię to dotychczas. Nie uśmiechaj się tak głupkowato. Ach tak, sen się kończy, a ja go zmarnowałem. No cóż, nie pierwszy świadomy sen i nie ostatni. Do zobaczenia, Malsymilianie...

/////0/////

/////Lucid Dreamless Sleep - czwarty stopień świadomego śnienia, następujący po Pellucid Dream, charakteryzujący się ciągłą świadomością podczas okresu snu. Jak wynika z nazwy, nie występują żadne marzenia senne, śniący jest pogrążony w regeneracyjnym, wolnym od bodźców, błogim stanie.

/////The Void - zwana także pustką, czy też 「 」. Ostateczny cel praktyk. Stan ani-ani, Akasha, oświecenie. Prowadzi do niej wiele dróg, między innymi świadome śnienie, które zostało zdeprawowane do miana zabawki, ciekawostki, wyplewione ze swego pierwotnego kształtu.


Post został pochwalony 0 razy
Śro 18:06, 14 Mar 2018 Zobacz profil autora
Nalewa
Senny Podróżnik


Dołączył: 27 Lis 2012
Posty: 969
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kleszczewo (Trąbki Wielkie)
Płeć: Kobieta

Post
Poza odrobieniem zadania z optyki podczas Bordershiftingu (kreatywność podczas zasypiania mocno skacze w górę, a lekko kontrolowane halucynacje pomagaja pisać na czarnym płótnie wyobraźni), kilku uważnych snów o codzienności, oglądałem film pod tytułem "Your little shit goes talking with others in your shamboo" - "Twoje małe gówno idzie rozmawiać z innymi do Twojego szamba". Produkcja warta oskara, polecam. Momenty w przydomowych rurach najlepsze, w kinematografi napięcie podczas oglądania tej sceny nigdy nie było tak wysokie.


Post został pochwalony 0 razy
Sob 8:18, 17 Mar 2018 Zobacz profil autora
Nalewa
Senny Podróżnik


Dołączył: 27 Lis 2012
Posty: 969
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kleszczewo (Trąbki Wielkie)
Płeć: Kobieta

Post
//3//

Nie rozumiem Cię, o Jezu, kimżeś jest, że tyle ludzi Cię wychwala, życie oddaje w Twoje ręce. Wszedłem do kościoła jak gdyby nigdy nic, otwierając na oścież bramy wejścia ręcyma uderzając w nie. Pewnym krokiem kroczę między ławkami, zatrzymuję się centralnie na środku, głowę unosząc ku górze. Tam wisisz na krzyżu Ty, o Jezu, przybity gwoździami, krwawiący i ułożony w jakieś S, jakby modelka ustawiona podczas konkursu miss mokrego podkoszulka. Jednak Twoja twarz nie jest uradowana, pełna agonii, bólu i cierpienia. Wpratruje się w nią przez pewien czas, do chwili kiedy Twe oczy się otwarły, patrząc błagalnie o bym się nawrócił. Z gałek ocznych zaczęły napływać Ci łzy, lecz ja nie uległem na Twe, o Jezu, wołanie. Wyrzuciłem Ci, żeś teraz projekcją myśli ludzkiej na całym świecie rozproszonej, żeś archetypem sennym jest. Wtedy to, Twe lico pogrążyło się w diabolicznym, nerwowym uśmiechu, jakoby plan Twój przejrzał. Żeś tylko ideą co stepuje z nieba tylko dlatego, że ludzie w Ciebie wierzą i moc Ci nadają. Ha, przejrzałem Was


//4//

Skakałem po skałach, leciałem w przestworzach, walcząc zaciekle z Achillem, słynnym wojownikiem spod Troi na arenie, gdzieś po środku jakiegoś archipelagu, gdzie arena specjalnie stworzona na turniej walk dusz bohaterów stworzona była. Sam pod postacią Atalanty, łuczniki znanej ze zranienia Dzika Kalidońskiego i zawierzenia dziewictwa pod opiekę Artemidy, brałem udział w pojedynkach o miano najlepszego. Lecz wcześniej wspomniany przeciwnik wytrwały był, świetnie parował me ataki, dorównywał mi szybkością, mimo iż używałem sennych zdolności i przeszkód zastawiłem wiele. Strefy spowolniające czas, głazy wielkości gór rzuca w jego stronę, strzały pędzące z prędkością światła, nic nie sprawiało mu trudności. Starcie to z pewnością pozostanie w mojej pamięci na długo, nikt tak zatwardziale jeszcze ze mną nie walczył, a ja sam nie byłem aż w takim bojowym nastroju, z ciałem ustawionym na najwyższych obrotach.

//////0//////

Pellucid Dream - sen, w którym śniący zdaje sobie sprawę z tego, że śni, lecz postanawia zawierzyć snowi kierowanie sennym ciałem i pozwala marzeniu biec takik torem, jakim zamierzało od początku, lecz sam śniący zamiast być normalnie nieświadomy jest w pelni świadom tego co się dzieje, przetwarza informacje dobiegające ze snu i biernie obserwuje ciąg wydarzeń.


Post został pochwalony 0 razy
Pon 7:38, 19 Mar 2018 Zobacz profil autora
Nalewa
Senny Podróżnik


Dołączył: 27 Lis 2012
Posty: 969
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kleszczewo (Trąbki Wielkie)
Płeć: Kobieta

Post
Tylko streszczenie, bo mi się nie chce pisać.

1. Uważajcie na pająki, co skaczą na głowę i przejmują mózg. Jedna sikorka i mój kuzyn stali się ich ofiarami i musialem z tym drugim walczyć.
2. Nie wiem co za głupek wymyślił drzwi, które zamykają się na kłódkę jedynie po zakluczowaniu ośmiu okien w mieszkaniu, przez co klopotem było zabezpieczenie domu w Toruniu, bo budynek miał tylko 5 okien. Zastosowałem wejście dyktami.
3. Jacyś mnisi z Yakuzy instruaktowali mi jak działa China Town w świecie sennym.
4. Kosmici nawiedzali mnie podczas hipnagogów.
5. Pisałem jakiś artykuł na wikipedii o świadomych snach.


Post został pochwalony 0 razy
Wto 19:07, 20 Mar 2018 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum Świadomego Śnienia! - psajko.pl Strona Główna » Relacje / Dzienniki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 5 z 6

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin